Kolejny test - zapraszam :)

Poniższy tekst i zdjęcia są autorstwa Michała "grafa" P.
Link do oryginału opublikowanego na forum knives.pl  znajduje się na końcu wpisu.

Ponieważ nie lubię noży Piotra, postanowiłem zepsuć kolejny :D

Nóż to 7-8 calowy fighter? Fisk? Ciężko nazwać ten profil głowni.
Wysoki szlif płaski plus fałszywka na całej długości, tępa. Rękojeść i wykończenie typowo testowe.
Nóż przyszedł z bardzo ładną, równą krawędzią tnącą, wystarczyło ją tylko na arkansasie wygładzić.

Materiał - O2.
Chińskie pilniczki powiadają że ma nieco mniej niż 60hrc.
Musztarda i cytryna zostawiła plamy, ale nic się nie pieniło, ani nie wżerało. Czyli ładnie.


Nóż wziąłem na majówkę do Lubka. Pomyślałem - pogoda będzie ładna, po lasach pochodzimy, potestujemy.
Zacząłem niewinnie, od pniaków na podwórku. Nóż idzie w drewnie ładnie, ale nie ma się co dziwić. Dobry szlif, dobra krawędź.


Co ciekawe, fałszywka też sobie z drewnem radzi. I to całkiem sprawnie. Co niestety dyskwalifikuje ten szlif do batonownia - pniaczki używane jako baton rozpadały się szybciej niż łupany materiał. O rąbaniu niewiele więcej można powiedzieć. Jeden pniaczek, drugi, trzeci, na krawędzi nie było śladu.




Jako że pogoda mi nie do końca nam sprzyjała, zostawiłem nóż na wesoło padającym deszczu


Na kilka godzin. ŻADNA kropla nie zostawiła śladu w postaci rdzy czy zacieku na płazach czy krawędzi


To może spróbujemy ciężej? Gwoździe...
Tutaj postanowiłem na razie spasować. Owszem - wiem że bez trudu można gwoździe przeciąć w imadle? Ale tak rąbać żeby ostrze zepsuć?
Genialnie sprawdziła się tu fałszywka. Najzwyczajniej w świecie gwoździe porąbała.


No to porąbałem jeszcze trochę.




O rąbaniu niewiele wiecej można powiedzieć. Jeden pniaczek, drugi, trzeci, na krawędzi nie było śladu.


Rąbania u Lubka było więcej, były delikatne próby z czubkiem - jest szpiczasty, nie chciałem przegiąć.

W domu wziąłem nóż na warsztat - do drewutni. Ponieważ wiedziałem że zwykłe drewno nie zadziała, posiłkowałem się sprawdzonym kawałkiem wysuszonego buku "na meble". Udało się - na krawędzi tnącej pojawiły się wybłyszczenia. Zwykłe, powierzchowne wybłyszczenia, żadnych wgnieceń czy wygięć. O wykruszeniach można od razu zapomnieć.




Cóż. A co jeśli musimy porąbać bardziej oporny materiał? Np. Metal?
Znalazłem jakąś starą ramę okienną, z okuciami. No to dajemy...






W końcu udało mi się osiągnąć upragniony efekt - uszkodzenie noża...
Rąbiąc w ten sposób - na skos a nie prosto w dół, zwichrowałem nieco krawędź tnącą - doskonale wiadomo że nie jest to właściwa metoda pracy w bardzo opornym materiale. Takie rąbanie kruszy i zawija krawędź tnącą.


Tak wygląda nóż po mojej obróbce.


A tutaj widok na "uszkodzenie" którego doznał nóż po rąbaniu stali...


Tak, to wszystko. Krawędź tnąca ma około 2mm wysokości, więc macie skalę żeby porównać MAKSYMALNE uszkodzenie jakie udało mi się zrobić.


Nóż po tych zabawach był już dość tępy, wiec trafił na ostrzałkę.
Z zegarkiem w ręku - 5 minut na Diasamie, 6 minut na Arcansasie i nóż goli na całej długości.
Ostrzy się super przyjemnie, jak każdą węglówkę


Tak wygląda nóż po zakończenia zabawy... Zwykłe ślady użytkowania. Zero uszkodzeń... Poległem :D :D


Konkluzja?
Ta stal, przy takiej obróbce cieplnej jest o klasę lepsza od zwykłej 1095, lepsza od 1095cro-van, lepsza też od resora, lepsza od 50hf.
Doskonale trzyma ostrość, a jednocześnie się nie kruszy i nie zawija.
Nie byłem w stanie sprawdzić wytrzymałości całej klingi - nóż był za gruby na sensowne testy z wyginaniem. Po prostu się nie wygina, nawet używany dwoma rękami.


Link do oryginału

Komentarze